Paryż od kilku lat znałam bardzo dobrze. Nigdy nie wydawał
się obcy, chociaż miałam okazję poznać go tylko poprzez piękne zdjęcia i klika
dobrych książek. Od zawsze stanowił obiekt moich westchnień, a na liście
wymarzonych miast do zobaczenia zajmował pierwsze miejsce. Teraz, kiedy miałam
okazję po raz pierwszy widzieć mój ukochany Paryż takim jaki naprawdę jest,
wiem, że jego miejsce nie zajmie żadne inne miasto, a moim celem będzie dalsze
odkrywanie jego zakątków.
Nie bez powodu mówi się o Paryżu jako mieście artystów.
Stanowi on wielką inspirację, jest bardzo malowniczy. Uliczki Montmartre, kolorowe
witryny, stare budynki, piękne zabudowania przenoszą w inny świat. Tutaj przypomina się
historia Edith Piaf, słychać muzykę. Zatłoczone paryskie kawiarnie mają swój
urok. Często ciasne, gromadzą Paryżan, którzy popijając wino, obserwują robiących
zdjęcia turystów. On sami ciągle się spieszą, za czymś gonią, muszą zdążyć.
Najczęściej ze słuchawkami na uszach, chcą
odciąć się od przechadzających się na każdym kroku turystów, mają swój świat. Zdziwieni
kiedy rozpoczniesz rozmowę po francusku, jedni patrzą z politowaniem, drudzy z
wielkim podziwem. Dla niektórych jesteś kolejnym turystą który tylko myśli, że
zna francuski, wtedy wskażą ci niedbale drogę. Dla innych jesteś cudowną osobą,
która chciała poznać ich piękny język. Wtedy są wdzięczni i witają cię z
uśmiechem. Szczególnie w paryskim metrze
widoczna jest różnica pomiędzy mieszkańcami, a turystami. Podczas gdy typowy
turysta w stresie pilnuje wszystkich możliwych kieszeni oraz plecaka i aparatu,
Paryżanin w tak zatłoczonym środku transportu, wyciąga krzyżówkę i chociaż z
każdej strony otaczają go ludzie spokojnie ją rozwiązuje. Na pierwszy rzut oka
widoczna jest tutaj niesamowita kultura jedzenia. Widzimy paryżan powoli
spożywających swój posiłek i popijających cydr. Szczególnie miło wspominam
paryskie śniadania. Bagietka, konfitura, czekolada, pyszna kawa i sok
pomarańczowy, a do tego mus jabłkowy. Posiłek to niemalże ceremonia, to
świętość. Często jednak kultura osobista pozostawia wiele do życzenia. ‘Pardon’
do takie piękne słowo, a tak rzadko słyszane z ust typowego Paryżanina. Dlatego
też czasem Paryż sprawiał wrażenie bardzo bezdusznego miasta, pełnego
zestresowanych ludzi, gdzie celem jest walka o przetrwanie. Za każdym razem
jednak, piękne widoki rekompensowały drobne incydenty. Nigdy nie zapomnę rejsu
po Sekwanie, kiedy Paryż skąpany w deszczu wyglądał niezwykle pięknie. To wtedy
miałam okazję poznać niezwykle sympatyczne Amerykanki, którym szczególnie spodobała
się moja znajomość języka angielskiego. To wtedy zobaczyłam Wieżę Eiffle’a,
szczególnie piękną wieczorem, kiedy oświetlała cały Paryż. To wtedy podziwiałam
cudowne mosty Sekwany, a przede wszystkim Pont des Arts, gdzie zakochani na
znak swojej miłości pozostawiają kłódki. I to właśnie wtedy zakochałam się po raz
drugi. Już teraz, z całą pewnością mogę powiedzieć, że to nie był ostatni
wyjazd do Paryża, bo z pewnością będę odwiedzać go w przyszłości. Ten tegoroczny bardzo
wiele dla mnie znaczył i do końca pozostanie w moje pamięci. To przecież tutaj
po raz pierwszy w praktyce wykorzystałam język francuski, usłyszałam wiele
pochwał, które dały mi motywację do dalszego działania i realizowania się w
tym, w czym jestem naprawdę dobra. Spotkałam osoby, którym spodobało się to co
robię, które powiedziały żeby wierzyć w marzenia. To jeszcze bardziej zainspirowało
mnie do zagłębienia się w język i ten cudowny kraj jakim jest Francja.
Merci Paris !
Pięknie piszesz! Kibicuję Ci byś wytrwała w realizowaniu własnych marzeń!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Marzenia się spełniają, ja mimo że już jedno zrealizowałam, mam jeszcze kilka :) To niezwykle miłe że moja praca, którą wkładam w tworzenie bloga, zostaje doceniona. Pozdawiam bardzo serdecznie!
UsuńFajnie wymienione plusy, ale ten idylliczny świat pewnie ma również skazy. Więcej obiektywizmu , a mniej pompatycznych chorałów:)
OdpowiedzUsuń