Paryż, lata 60-te. Jean-Louis jest mężczyzną w średnim wieku, ma żonę, dzieci, jest głową rodziny. Kiedy poznaje życie hiszpańskich pokojówek mieszkających na 6. piętrze w jego kamienicy, najpierw postanawia im pomóc, później zaprzyjaźnia się z nimi. Szczególną uwagę zwraca na piękną Marię, która zaprowadza porządek w jego domu, wkrótce jednak chaos w jego sercu.
Film ogląda się przyjemnie, jednak zdecydowanie nie spełnił on moich oczekiwań. Akcja rozgrywa się w latach 60., ja niestety nie odczułam do końca klimatu 'tamtej epoki'. W filmie nie pojawiają się także obrazy Paryża, oprócz tego brakowało mi muzyki typowej dla lat 60 (pojawiła się tylko 1 piosenka). Jeżeli chodzi o dobry humor, z którego francuskie komedie są znane, było go bardzo mało, film pozostawiał raczej lekki uśmiech na twarzy niż łzy ze śmiechu.
"Kobiety z 6. piętra" zdecydowanie mnie rozczarowały, a Francuzi w swoim dorobku posiadają o wiele lepsze komedie, dlatego też moja ocena to 5/10.
Dodatkowo jedyna piosenka (zdecydowanie na plus), która pojawiła się w filmie wykonywana przez Dalidę :
Kocham francuskie kino : to stare i to współczesne. Kryminały, romanse, komedie. Są genialne po prostu : Alain Delon - mężczyzna i aktor marzeń po prostu, Jean Reno, Clavier, Belmondo, Deneuve, Audray - kocham ich wszystkich. Mają niesłychane poczucie humoru, które bije nawet angielski. Mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać.
OdpowiedzUsuń