środa, 24 września 2014

Francuskie pożegnanie lata, czyli co działo się 23 września


Tak jak wspomniałam na Facebookowej stronie bloga już wcześniej, 23 września (czyli dokładnie wczoraj) miałam przyjemność wziąć udział w wydarzeniu o nazwie Francuskie pożegnanie lata. To już nie pierwsze tego typu przedsięwzięcie w którym uczestniczyłam. Otóż kino Światowid w Katowicach organizuje  wieczory francuskie, jednym z nich była choćby
Noc kina francuskiego o której wspominałam na blogu W TYM POŚCIE.
 
Źródło: Internet

Bardzo cieszę się, że istnieją instytucje które organizują tego typu francuskie wydarzenia, bo niewątpliwie propagują w ten sposób francuską kulturę w Polsce. Jeszcze bardziej cieszy to, że na takich eventach zawsze pojawia się sporo ludzi, co świadczy o tym że jednak nie wszystkich satysfakcjonują filmy ściągnięte z sieci oglądane w samotności na ekranie laptopa. Tego typu wydarzenia pokazują że istnieją pasjonaci i zwolennicy najogólniej mówiąc wszystkiego co francuskie, począwszy od muzyki i kuchni a kończąc na  kinie, ponieważ takie 3 francuskie kategorie zostały zawarte w planie wczorajszego wieczoru.
 
Oprócz tego zawsze jest to okazja żeby nawiązać różnego rodzaju kontakty. Nie można ukryć, iż jest to wydarzenie tematyczne zatem pojawiają się tam osoby mające z językiem francuskim do czynienia czy to w pracy czy ogólnie mówiąc na co dzień. Nie wspomnę już nawet o samych Francuzach i Frankofonach którzy na takie spotkaniach zawsze przybywają liczną grupą. Z tego powodu nachodzi mnie pewnego rodzaju refleksja. Otóż myślę sobie, jak bardzo trzeba szanować i być przywiązanym do własnej kultury, by uczestniczyć w wydarzeniu poświęconym swojemu kraju poza jego granicami. W przypadku każdego obcokrajowca bardziej zrozumiałe jest przyglądanie się kulturze polskiej niżeli uczestniczenie w wydarzeniach poświęconych ojczystemu kraju. Cudze chwalicie, swego nie znacie - być może chcą najpierw poznać dobrze swój kraj a potem zachwycać się innymi ? A może znajdzie się wśród nich grupa która mieszkając w Polsce zwyczajnie tęskni za Francją i poprzez takie wydarzenie czują że są z nim w nieustannym kontakcie ? Tego nie wiem, ale jedno jest pewne i znajduję tutaj wspólny mianownik - uwielbienie Francuzów do własnego kraju, ich zachwyt i duma.  Tego niewątpliwie powinniśmy się od nich uczyć a idealny przykład stanowią choćby wokaliści francuscy młodego pokolenia którzy zdecydowali się śpiewać po francusku rezygnując tym samym z języka angielskiego, do których niewątpliwie należy Romain Lateltin.

I część wieczoru czyli koncert Romaina Lateltina
 

Wybierając się na koncert zupełnie nie miałam pojęcia o twórczości tego wokalisty oraz gatunku muzycznym który wykonuje, a jeszcze do wczoraj jego imię i nazwisko nie mówiło mi zupełnie nic. Nie da się ukryć bowiem, że jest to piosenkarz którego twórczość nie została rozpropagowana i nie jest jeszcze francuską gwiazdą światowego formatu. Reprezentuje niszę francuskich wokalistów śpiewających muzykę francuską, co w żaden sposób nie czyni go artystą gorszym od innych. Wręcz przeciwnie, po wczorajszym występie odnoszę wrażenie że to dopiero początki jego kariery i jest w stanie dojść bardzo daleko jeżeli tylko będzie chciał. Samym koncertem byłam zachwycona. Piosenki okazały się bardzo przyjemne i chwytliwe, a teksty pisane lekko i z poczuciem humoru. Nie oznacza to, że są one w jakiś sposób prymitywne. Przeglądając teksty jego piosenek stwierdzam iż ich treść jest naprawdę bogata, co więcej w każdym z nich znajduję słówka których nie znam i dzięki temu mam okazję nauczyć się czegoś nowego. Takie zjawisko jest bardzo rzadkie w piosenkach, czy to francuskich czy angielskich, bowiem tylko ambitni i zdolni twórcy potrafią połączyć wartościową i zabawną treść z chwytliwą melodią. To niewątpliwie udało się Romainowi. W swoich utworach mówi o swoim dzieciństwie, o relacjach z kobietami i o życiu ogólnie :)

Utwór promujący jego płytę Pas de chichi entre nous nosi taki sam tytuł i jest jednym z moich ulubionych. A co oznacza słowo chichi w języku francuskim ?
Faire du (des) chichi(s)  = Attitude manquant de naturel et de simplicité (postawa w której brakuje luzu i swobody, np. w sytuacji kiedy uśmiechamy się na siłę przez grzeczność)
 
Pas de chichi = czyli brak naturalnej, luźnej relacji, ja przetłumaczyłabym to nawet w kontekście związków 'brak chemii' pomiędzy jakimiś osobami, brak naturalnych gestów, relacji.
 
Koncert okazał się także okazją do nabycia płyt Romaina.



Chętnych nie brakowało, a ja znalazłam się wśród nich, bo jak zapewne się domyślacie mam pewną słabość do muzyki francuskiej, więc jeżeli tylko jest taka okazja zawsze korzystam :)

W pakiecie otrzymałam autograf z dedykacją:


Dla Patrycji, dziękuję że tu byłaś, dużo całusków, a przede wszystkim 'Pas de chichi entre nous'
 
oraz pamiątkowe zdjęcie z wokalistą (chyba nie muszę mówić kto jest kim na tym zdjęciu :D)
 
 
A jaką osobą jest Romain ? Jako artysta to niezwykle zabawny, otwarty i przede wszystkim uśmiechnięty człowiek. Potrafił rozbawić publiczność i zachęcić do wspólnej zabawy. Pierwsze co rzuca się w oczy to jego niesamowita radość którą czerpie z muzyki. W bezpośredniej rozmowie natomiast, kiedy podchodziłam po płytę sprawia wrażenie dość nieśmiałego i niezbyt wylewnego. Właściwie zapytałam czy był już w Polsce, czy mu się podoba, czy to jego pierwsza wizyta w Katowicach. Oczywiście, porozmawiałabym z nim dłużej ale sprawiał wrażenie niezbyt skorego do konwersacji , co być może było spowodowane lekkim zmęczeniem po koncercie. Zwrócił oczywiście uwagę na fakt iż mówię po francusku i w tym momencie chciałabym powiedzieć że chwila kiedy mogę bezpośrednio porozmawiać z Francuzem jest dla mnie zawsze wyjątkowa i odczuwam niesamowitą satysfakcję z tego iż mówię po francusku i ktoś to docenia :)
 
Żeby wprowadzić Was w klimat muzyki Romaina poniżej oficjalny teledysk do utworu o którym już wspominałam: Pas de chichi entre nous

 
II część wydarzenia
czyli przedpremierowy pokaz filmu
Sous les jupes des filles
 
 
O filmie "Spódnice w górę" słyszałam dość dawno, z tego powodu że miał swoją premierę we Francji już w czerwcu.  Na ekranach polskich kin natomiast komedia pojawi się w piątek 26 września i dlatego jest to dobry moment by przybliżyć Wam nieco tematykę i wyrazić własne odczucia z nim związane.
Ocenę filmu powinnam zacząć od krótkiego wprowadzenia, w którym odpowiem na pytanie o czym tak naprawdę opowiada ta komedia ? ale niestety sama nie znam odpowiedzi...
 
Prawdopodobnie Pani Reżyser chciała przedstawić portrety współczesnych kobiet, powiedzieć o ich pragnieniach i potrzebach i o tym jakie naprawdę są i co w ich głowach siedzi. Każda z bohaterek jest nieco inna, znajdziemy wśród nich zarówno kobiety sukcesu jak i  kury domowe. Istnieje natomiast jedna rzecz która ich łączy - wszystkie chcą być kochane i tworzyć udane związki, nierzadko także szukają przyjaźni a nawet nowych przygód.
 
Niestety nie była to najprzyjemniejsza komedia francuska którą miałam okazję zobaczyć, wręcz przeciwnie, mogę powiedzieć że najgorsza. Nigdy podczas oglądania francuskiej komedii tak się nie nudziłam, co więcej przez całe 2h trwania szukałam odpowiedzi na pytanie: O co właściwie tutaj chodzi ? Miało być lekko i przyjemnie, a wyszło zupełnie odwrotnie. Wszystko tutaj kręci się wokół seksu, a sceny przedstawione są w dość dosadny sposób. Dialogi raczej wulgarne, prawdopodobnie miały być przez to śmieszne - niestety nie zawsze były. W pewnym momencie stały się przytłaczające, bo jak wiadomo co za dużo to niezdrowo a za dużo niestety było. Niewątpliwie nauczycie się kilku przydatnych potocznych słówek dotyczących budowy ludzkiego ciała i to chyba jedyne co mogę powiedzieć pozytywnego o tym filmie. Fani Vanessy Paradis oraz niewyszukanego humoru z pewnością będą zachwyceni.
 
 
 
Moja ocena to 2/10, 2 za scenę końcową która być może ożywia widza, kiedy przez przypadek zdarzyło mu się zasnąć podczas monotematycznych scen.
 
 
Wieczór uważam mimo wszystko za bardzo udany, organizatorzy postarali się o cudowny klimat podczas koncertu Romaina i o smakowity poczęstunek w postaci rogalików i czerwonego wina jak to na francuskie klimaty przystało:) Film nie przypadł mi do gustu, jednak na to nikt z organizatorów nie miał wpływu. Mimo tego nie żałuję że wzięłam udział w takim wydarzeniu, wręcz przeciwnie jestem bardzo zadowolona. Film obejrzałam 'do kolekcji', posłuchałam na żywo ukochanej francuskiej muzyki, odkryłam coś nowego.
 
Jeżeli będziecie mieli okazję uczestniczyć kiedyś w tego typu imprezie nie rezygnujcie bo naprawdę warto ! Ciekawi ludzie, wspaniała atmosfera, możliwość nawiązania rozmowy z Francuzami - niech tego typu wydarzeń powstaje jak najwięcej ! :)

2 komentarze:

  1. A ja się nie zgodzę z tym, że "w przypadku każdego obcokrajowca bardziej zrozumiałe jest przyglądanie się kulturze polskiej niżeli uczestniczenie w wydarzeniach poświęconych ojczystemu kraju". Dla mnie nieuczestniczenie w takich wydarzeniach jest totalnie niezrozumiałe! Będąc na emigracji obcokrajowców właśnie ciągnie do takich wydarzeń, bo jest to okazja by spotkać swoich rodaków i choć przez chwilę móc poczuć się jak u siebie. Ja tak mam i obserwuję to również u moich znajomych będących na emigracji we Francji, którzy są z pochodzenia Włochami, Hiszpanami czy Irańczykami... ale może mam wyjątkowych znajomych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się z Tobą, gdyż w moim przypadku jest podobnie. Będąc za granicą szukamy polskości, bo tego nam właśnie brakuje. Staram się uczestniczyć w róznego typu wydarzeniach z udziałem polskich artystów, chodzę na polskie msze, dawniej uczyłam jako wolontariusz w Polskiej Szkole, działałam w polskim stowarzyszeniu i często spotykam się z Polakami. Przyznam, że we Francji jestem większą patriotką, niż w Polsce.

      Usuń