W tym wszystkim czasem zatraca się dokładność, a co za tym idzie - jakość.
Najbardziej jednak zatraca się cel nauki. Dobrze jest go sprecyzować na początku. Wiek zazwyczaj weryfikuje czyją ambicją było same podjęcie nauki. Niestety, w większości przypadków niespełnioną pasją rodziców lub ich błędem z przeszłości. Najbardziej jednak do poziomu zainteresowania językiem obcym powinny przyczyniać się szkoły, ponieważ tak naprawdę to właśnie wtedy rozpoczyna się prawdziwa, obowiązkowa nauka przynajmniej jednego języka obcego w polskiej szkole. Jak w polskim systemie edukacji wygląda nauka języków obcych ? Czy uczniowie czerpią z tego jakąkolwiek przyjemność i czy w suchym, punktowym programie, który nauczyciel ma w obowiązku zrealizować jest miejsce na rozwijanie pasji ?
Szkoła podstawowa & gimnazjum
Jako osoba zainteresowana językami, a szczególnie językiem francuskim oraz wciąż jeszcze uczennica liceum w tym temacie mam do powiedzenia wiele. Od 11 lat jestem obserwatorem tego jak wygląda nauka języków obcych w szkole począwszy od edukacji podstawowej, poprzez gimnazjum, skończywszy na szkole średniej. Z perspektywy czasu, moją znajomość języka angielskiego zawdzięczam przede wszystkim rodzicom, którzy tak jak wspomnieni wyżej poczuli, że znajomość angielskiego na pewno w przyszłości da mi wielką satysfakcję, a co najważniejsze - umiejętność komunikacji. Od poziomu szkoły podstawowej nie można wymagać zbyt wiele - wiadome jest, iż podstawy języka zawsze będą podstawami, więc nie należy spodziewać się cudów. Dodatkowo zazwyczaj pojawia się tutaj nauka poprzez zabawę, zatem najmłodsi na język angielski zdecydowanie nie mogą narzekać. Większy problem zaczyna się na etapie 5 i 6 klasy szkoły podstawowej, kiedy to przestaje już być kolorowo i uczniowie widzą język od nieco innej strony, tej najbardziej nielubianej - strony gramatycznej. To już na tym etapie potrzebni są nauczyciele, którzy nie zniechęcą ucznia do nauki. Niestety, tutaj zaczyna się proces masowego oblegania szkół językowych, kiedy to w pewnym momencie to język w szkole publicznej zaczyna być lekcją dodatkową, a zajęcia w szkole językowej lekcją właściwą. Przyczyną tego zjawiska mogą być niskie kwalifikacje nauczycieli lub zwyczajny brak umiejętności tłumaczenia a co najbardziej prawdopodobne - traktowanie uczniów jako grupę a nie zbiór indywidualnych jednostek. Wybieramy szkoły językowe, ponieważ wiemy, że tam być może ktoś znajdzie czas aby poświęcić chwilę na wyjaśnienie zagadnienia, które właśnie 'mi' sprawia problem, na co nie mogą pozwolić sobie nauczyciele w szkołach publicznych. Dysponując 45 minutową lekcją oraz grupą większą niż 30 osób indywidualne podejście jest po prostu niewykonalne.
Oczywiście, sytuacja kontynuowana jest w gimnazjum, kiedy uczęszczanie na lekcje dodatkowe nie jest czymś dziwnym natomiast już sytuacja odwrotna tak. Etap gimnazjum to czas kiedy pasja do języka może się rozwinąć, ponieważ nastoletni wiek pozwala na taki obrót sprawy. Wtedy też lekcje dodatkowe dzielą się na dwie kategorie i różnią się celem. Otóż należy rozróżniać korepetycje od zajęć pozalekcyjnych. W moim przypadku zawsze w grę wchodziły tylko te drugie, ponieważ nigdy nie miałam problemu z nauką języka zatem moje umiejętności chciałam tylko i wyłącznie rozwijać a nie poprawiać. Nigdy także nie miałam styczności z poziomem języka w przeciętnym polskim gimnazjum, ponieważ miałam to szczęście uczęszczać do klasy dwujęzycznej, zatem moją naukę języka angielskiego w wieku 13 lat kontynuowałam na bardzo wysokim poziomie. Na porządku dziennym stały się 4 kartki słówek do przyswojenia oraz dość skomplikowane sprawdziany, nie mówiąc już o codziennym kontakcie z językiem. Dziś jestem przekonana, że wybranie zawodu związanego z językami to tylko zasługa klasy dwujęzycznej, a przede wszystkim nauczycielki, mającej w sobie tak wiele pasji, którą potrafiła obdarować nas wszystkich. Każdy zabrał tyle ile chciał, ja zabrałam tyle, że starczyło by zrobić bardzo wiele. Do dzisiaj jest ona jedną z dwóch moich inspiracji i autorytetem do którego dążę. Myślę, że to pewnego rodzaju przyzwyczajenie, które w pewnym momencie zaczęło dawać mi wiele radości. Ale to był tylko angielski, moja francuska pasja zrodziła się dopiero pod koniec gimnazjum.
Liceum
W moim 18nastoletnim życiu ani razu nie spotkałam osoby, która powiedziałaby mi, że języka obcego nauczyła się w liceum. Zazwyczaj jest to pewien rodzaj nienawiści do samego przedmiotu jakim jest angielski, francuski czy też niemiecki a nie rzadko również brak sympatii do samego nauczyciela. Gdybym sama nie miała do czynienia z nauczaniem języka w liceum, prawdopodobnie winę zrzuciłabym na samych uczniów, a dokładniej na ich lenistwo. Mimo tego, iż brak zaangażowania osób uczących się jest jedną z przyczyn niskiego poziomu, niewątpliwie nauczyciele mają w tym bardzo wiele swojego udziału. Trudno jest uogólniać - może w całej Polsce znalazłoby się kilku 'profesorów', którzy potrafią choć trochę odłożyć na bok program obowiązkowy do realizacji i dodać do lekcji coś od siebie, jednak niewątpliwie stanowią dość egzotyczne jednostki. Oczywiście pomijam wszystkie licea dwujęzyczne czy też wspomniane gimnazja, ponieważ wiem, że poziom w tego typu szkołach jest niezmiennie bardzo wysoki i to właśnie osoby kończące tego rodzaju szkoły w dziedzinie języków odnoszą sukces.
Pamiętam doskonale pierwsze lekcje języka czy to francuskiego czy angielskiego w liceum. Mimo, tego iż nie wybrałam kontynuacji klasy dwujęzycznej, postanowiłam wybrać profil matematyczno-angielski. Sugerując się nazwą stwierdzamy iż w tej klasie i na tym profilu zarówno matematyka jak i język angielski będą realizowane, na takim samym wysokim rozszerzonym poziomie. Niestety, oczekiwania, a rzeczywistość znacznie się od siebie różniły. Jak zwykle język obcy odłożono na bok. Przyznam szczerze, ze pierwszy rok to była dla mnie istna męka - powtarzałam dokładnie to, czego nauczyłam się już w pierwszej klasie gimnazjum dwujęzycznego. Poziom okazał się dla mnie tak niski, że w pewnym momencie zastanawiałam się czy znam angielski, kiedy po raz kolejny przypominaliśmy sobie użycie dwóch czasów teraźniejszych.
Nie lepiej sytuacja wyglądała z językiem francuskim - przychodząc do pierwszej klasy w liceum zaczęłam naukę od podstaw, mając już za sobą dwa lata nauki w szkole językowej... Dodatkowo, nie było możliwości kontynuacji, ponieważ jako jedyna nie mogłabym stworzyć grupy, zatem moim zadaniem było siedzenie na lekcji, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Można sobie zatem wyobrazić moje wielkie rozczarowanie systemem, który panuje w polskiej szkole. Czy nie dostrzegacie tu pewnego rodzaju sprzeczności ? Pewnego paradoksu nauczania języków obcych? Skoro wszyscy tak zabijamy się by znać jak najwięcej języków, bo stanowią one przyszłość, czemu polska szkoła w większości przypadków nie robi nic by tych języków nauczyć ? Oczywiście, cieszą się szkoły językowe i prywatni nauczyciele i nie ma w tym nic złego. Problem tkwi w samej metodzie nauczania, a przede wszystkim stosunku szkoły do języków obcych. Porównajmy maturę podstawową z matematyki do matury podstawowej z obojętnie jakiego języka. Czy można postawić znak równości pomiędzy arkuszem z matematyki, biologii czy fizyki a językiem obcym ? NIE. I w tym miejscu odezwą się osoby, które matematykę lubią, rozumieją i szanują, jednak apeluję: spójrzmy na to obiektywnie. Angielskiego uczymy się od najmłodszych lat i nie stanowi to żadnej tajemnicy natomiast na opanowanie nowego materiału z matematyki w szkole średniej mamy tylko 3 lata... Zatem czy matura podstawowa z języka angielskiego reprezentuje poziom godny osoby uczącej się języka od szkoły podstawowej ? Jak można porównać te dwa przedmioty i czy w ogóle można to zrobić ?
Jest kilka rzeczy, które w nauce języka denerwują mnie najbardziej. Jest to niewątpliwie niezbyt inteligentne wyłudzanie informacji od ucznia pod pretekstem ćwiczenia wypowiedzi w danym języku. Pytania typu opowiedz przy całej klasie o swoich wakacjach, opowiedz o czym ostatnio kłóciłeś się z mamą, powiedz ile ma lat twój tata i gdzie pracuje i wiele innych pytań ciekawskich nauczycieli. Sprytni uczniowie lub ci z nieco rozbudowaną wyobraźnią pewnie zmyślą jakąś historię i chwała im za to.
Kolejna seria pytań to tak zwane pytania, na które nawet w języku polskim nie znasz odpowiedzi. Nauczyciel może także zapytać co czuje osoba na obrazku lub co się stanie potem. Niestety tego typu pytania zawsze działały mi na nerwy, a że jasnowidzem nie jestem, do dnia dzisiejszego mam z nimi problem.
Przepis na sukces
Moje wielkie szczęście polega na tym, że języka francuskiego nauczyłam się sama. Mogę powiedzieć, iż paradoksalnie ten niski poziom języka w liceum pomógł mi w nauce. Czemu ? Ponieważ zaczęłam go odkrywać samodzielnie, a o tym jakiego słownictwa i gramatyki nauczę się w danym dniu decydowałam sama. Mój przepis na sukces to przede wszystkim zawzięcie i konsekwencja w dążeniu do celu. Ale nie miałabym do tego wszystkiego siły gdyby nie WIELKA PASJA DO JĘZYKA FRANCUSKIEGO, która wzięła się tak naprawdę ... znikąd !
Kończąc moją dzisiejszą wypowiedź, pragnę pogratulować, a także podziękować, tym wszystkim nauczycielom, którzy swój zawód wkładają serce i potrafią zachęcić uczniów do nauki. Za to wszystko wielkie chapeau bas!
Ludzie mogą mówić, że kierunek, który wybrałam nie przyniesie mi żadnych korzyści materialnych, ale ja jestem przekonana, że przyniesie wiele satysfakcji, a moją pasją wygrałam już dużo i mogę wygrać jeszcze bardzo wiele.
Quoi que vous fassiez, faites-le avec passion!
Źródło obrazków: Internet